"Czarnobyl" MiniSerial HBO
Ostatnio głośno jest o miniserialu „Czarnobyl” emitowanym na HBO. Uważam, że serial jest rewelacyjny. Jedyne co mnie w nim raziło, to język. Moim zdaniem aktorzy powinni mówić po rosyjsku lub po ukraińsku, a nie po angielsku. Ale nie można mieć wszystkiego… Jednak duże kontrowersje wywołała wypowiedź Brytyjki Marie Sweet o braku czarnoskórych aktorów w serialu.
Dyskryminacja w Serialu?
Marie Sweet, brytyjska scenarzystka przyznała, iż rozumie, że wszyscy bohaterowie są biali. Jednak tutaj zarzuciła fakt z jakim i ja się zgodziłam, iż zabrakło akcentu jak i języka jakim aktorzy się posługiwali Dialogi w języku angielskim z akcentem „z całej Wielkiej Brytanii” w odniesieniu do wydarzeń, jak i miejsca psują wrażenia z tego serialu. W tym miejscu nie kończy się krytyka. Skoro już „w tej kwestii realizm wyrzucono przez okno” nie można było wprowadzić do obsady, gdzie już mamy aktorów skandynawskich (John Stellan Skarsgård – Boris Szczerbina) i brytyjskich (Jared Francis Harris – Valery Legasov, Emily Anita Watson – Ulana Khomyuk), aktorów „kolorowych”. Tutaj Marie Sweet nie ukrywała swojego zawodu, że ta kwestia nie została wzięta pod uwagę przez twórców podczas doboru obsady, dodając jednocześnie „jakby ludzie o różnych kolorach skóry nie istnieli”.
Mnie osobiście bardzo zdziwiła ta wypowiedź, a nawet rozbawiła. W końcu zważywszy na miejsce i czas akcji, to obecność czarnoskórych aktorów zupełnie tu nie pasuje, a wręcz nie ma racji bytu. Nie ma to absolutnie podłoża rasistowskiego. Takie są historyczne fakty. Czy wyobrażacie sobie na przykład czarnoskórego członka KGB, albo „kolorowego” Szczerbinę?
Podobne przypadki w adaptacjach filmowych powieści.
Mnie na myśl przychodzi rola Denzela Washingtona w „Kolekcjonerze Kości” na podstawie powieści Jeffery’a Deavera. Przeczytałam prawie wszystkie powieści, w których bohaterem jest Lincoln Rhyme. Dopiero później obejrzałam film i ciągle zachodziłam „w głowę”, co przegapiłam w tych książkach? Okazuje się, że nic nie ominęłam. Sam autor w jednym z wywiadów przyznaje, że jego bohater jest biały.
Jak to Sam Autor Powiedział
„IG: Dobrze, to teraz – chcielibyśmy rozstrzygnąć ponad wszelką wątpliwość kolor skóry Lincolna Rhyme’a.
JD: „Biały” (po polsku – przyp. Tdd) /śmiech/ . Miałem tu z początku na myśli Harrisona Forda, ale Hollywood to jest naprawdę dziwne miejsce. Sprzedałem książkę dużej wytwórni i miała prawo zrobić z nią wszystko, co zechce. Rolę proponowano wielu aktorom, takiemu facetowi z Australii, pewnie słyszeliście, Russelowi Crowe… Ostatecznie w grę weszli Denzel Washington i Nicholas Cage. Nie znam się zbytnio na tych mechanizmach, ale jeśli dwóch aktorów bije się o rolę, to mają chyba prawo do licytacji. Ale chyba Nicholas Cage przestał się licytować, gdy wysokość gaży zeszła poniżej 12 milionów… Ale Denzel chyba tak bardzo chciał zagrać, że zgodził się na stawkę poniżej dziesięciu.” źródło czytaj więcej
Ale żeby nie było, że mam jakieś rasistowskie zapędy, to kolejna rola jakiej nie mogłam przeboleć to Helena w wykonaniu Izabelli Scorupco w adaptacji filmowej powieści „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza. W książce Helena to czarnooka brunetka, więc nijak mi tutaj Scorupco nie pasowała.
Czarnobyl, Adaptacje, Oczekiwnia
Osobiście uważam, że główne postaci powieściowe przeniesione na szklany ekran jak i te historyczne nie powinny drastycznie odbiegać od pierwowzoru. Po przeczytaniu najpierw danej powieści bądź zapoznaniu się z faktami historycznymi, ciężko później ogląda się zupełnie inną wizję reżysera i scenarzysty.
Co o tym sądzicie? Napiszcie jakie adaptacje filmowe książek nie spełniły waszych oczekiwań pod względem obsady.
Olimpia
Udostępnij
Hahaha, i to jest właśnie moment, kiedy poprawność polityczna odbiera umiejętność logicznego myślenia. Facepalm!
Ale mam podobną historię z Denzelem (swoją drogą, mój ulubiony aktor <3) – grał też w "Raporcie Pelikana" na podstawie książki Grishama, w książce jest nawet takie ciekawe zdanie, że był w pubie w jakieś dzielnicy zamieszkałej przez czarnoskórych i dziwnie się czuł jako jedyny biały 😉
No właśnie o to chodzi… Zdaje się, że w jakiejś powieści Kinga też na bohatera wołali Białas, a w ekranizacji grał czarnoskóry aktor. To są niby szczególiki, ale jednak…