Recenzja "Ziemia nieświęta" | #124 |
"Ziemia nieświęta" Grzegorz Gajek
Recenzja
Październik 2020
Wstęp
Powieść „Ziemia nieświęta” autorstwa Grzegorza Gajka to prawdziwa uczta dla Czytelników, którzy kochają powieści niepokojące, wywołujące dreszcze na plecach i skłaniające do refleksji. To mix gatunkowy. Doskonały, mroczny thriller z elementami dark fantasy, urban fantasy. Uważny Czytelnik znajdzie tutaj wiele nawiązań do klasyki literatury zarówno polskiej jak i światowej (i to nie tylko tej grozowej). Jest tutaj magia, przenikające się rzeczywistości, znajdziecie pulpowe smaczki, ale przede wszystkim odkryjecie zupełnie inne oblicze Warszawy – tej współczesnej oraz tej z okresu Powstania Warszawskiego. Niesamowita, skrzętnie i z dbałością o szczegóły napisana powieść, którą przeczytacie błyskawicznie!
Desmond Mack
Zaczyna się dość mrocznie. Trafiamy do warszawskiego klubu, w którym odbywa się koncert bluesowego zespołu Voodoo Emporium. Jego wokalistą jest sławny na świecie Desmond Mack.
„Desmond Mack kojarzyło mu się z łacińskim deus ex machina”.
To charyzmatyczna, wzbudzająca niepokój postać. Sam klub jest dziwacznym miejscem. Uczestnicy koncertu przesiąkają jego atmosferą, alkohol i muzyka otępiają ich zmysły. To nie jest miejsce dla zwykłego człowieka… Dochodzi do krwawych scen, a wszystko to za sprawą tajemniczego bluesmana. Kim jest Desmond? Dlaczego przybył do Warszawy? We wszystkich działaniach pomaga mu Andrzej. Raczej gra tutaj rolę pomagiera muzyka. Za namową Macka spotyka się z Marianną, śledzi Aleksa, a także poznaje na balu Ewelinę. Ma do wykonania pewną misję. Musi odnaleźć Witchdoctora. Andrzej zastanawia się, dlaczego z pozoru niepokonany i pewny siebie Desmond tak obawia się człowieka, który przebywa na drugim końcu Polski. Czy uda mu się spełnić oczekiwania przełożonego?
Witchdoctor
Michał Rakorzyc to postać, która najbardziej przypadła mi do gustu. Mieszka w małej wiosce na granicy polsko-ukraińskiej. Jest wyrzutkiem, gdyż para się voodoo. Z jednej strony mieszkańcy się go obawiają, ale są i tacy, którzy chętnie korzystają z jego pomocy. To czarownik i uzdrowiciel. Ten wątek strasznie mnie się podobał, gdyż od najmłodszych lat fascynuje mnie voodoo. Doskonale przedstawione rytuały pozwalają Czytelnikowi znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości. Duchy, zjawy, miejsca graniczne. Autor pozwala dostrzec Czytelnikowi to, co na co dzień jest głęboko ukryte, niepokojące a zarazem sprawiające wrażenie w pełni realnego.
„Ludzie bali się tego, co robił. Chcieli, żeby ich leczył: uśmierzył ból, usunął raka albo, jak w tym wypadku, umożliwił urodzenie dzieci. Ale potem trzeba było wziąć odpowiedzialność za to, o co się prosiło, i z tym nie potrafili już sobie poradzić. Winili jego. Jedni patrzyli z cichym wyrzutem, inni uciekali i próbowali zapomnieć, jeszcze inni reagowali agresją. Nie chodziło tylko o poniżenie, o ból. Wiedzieli, że dostają coś, na co w świecie tak naprawdę nie ma miejsca”.
Praktyka Witchdoctora odbija się na jego zdrowiu. Mężczyzna nie odznacza się ciekawą aparycją. Obcowanie z duchami odcisnęło na nim swoje piętno. Dodatkowo popadł w alkoholizm. Tylko mocny alkohol pozwala choć na chwilę uciszyć głosy, które Michał ciągle słyszy w swojej głowie. Na jego drodze staje tajemniczy Renegat i skłania go do wyjazdu do Warszawy. Witchdoctor musi odnaleźć pewną kobietę, o której w zasadzie nic nie wie. Pamięta tylko jej twarz. Będzie także musiał stanąć oko w oko z Desmondem Mackiem. Jak zakończy się to starcie? I czy czarownik pokona pierwotne zło, które reprezentuje muzyk?
Trójca
Mamy tutaj trójkę bohaterów: Mariannę, Aleksa i Ewelinę – zwykłych ludzi, którzy mają w tej historii bardzo dużą rolę do odegrania. Łączą ich trzy rzeczy: są rodzeństwem, każde z nich miało styczność z Witchdoctorem, oraz każde poznało Desmonda Macka w różnej postaci. Zacznę od Aleksa. To niespełniony pisarz. Jego pierwsza książka nie odniosła spektakularnego sukcesu. Aleks pragnie napisać wspaniałą powieść z elementami historii:
„Chcę napisać coś twardego, życiowego, w duchu Bratnego, takie rozliczenie z losami Polski pod przykrywką historii o ponadnaturalnej grozie. I chcę, żeby tłem dla mojej opowieści była panorama Warszawy. Innej Warszawy, magicznej, tej Warszawy zabitej, a teraz ożywionej”.
I to właśnie dzięki tej historii trafiamy do Warszawy w czasie Powstania Warszawskiego. Aleks, dzięki Desmondowi Mackowi odkrywa magiczny ogród, gdzie we władanie bierze go niesamowita wena. Pisarz porzuca normalne życie: rzuca pracę, staje się bezdomnym, a swoją powieść spisuje w zeszytach, które przekazuje Mariannie. No właśnie, Marianna – postać, która mnie od samego początku irytowała i męczyła. Po cichu liczyłam, że szybko zniknie z kart tej historii. Jeżeli był to celowy zabieg Autora, to udało mu się stworzyć postać, która we mnie wywołała wiele negatywnych emocji. Nie polubiłam jej, a pewne decyzje podejmowane przez tę kobietę mnie denerwowały. Marianna czyta powieść brata. Postanawia odnaleźć kogoś, kto przeżył Powstanie Warszawskie. Tak trafia do Jana Brauna, Byłego AK-owca. Przekazuje mu powieść. Dlaczego staruszek jest tak przerażony po jej lekturze? I kim naprawdę jest postać Brzytwy, o której pisał Aleks?
Ostatnią uczestniczką tej historii jest Ewelina. Przyleciała z Australii w sprawach służbowych i przy okazji odwiedza rodzeństwo. Aleks zniknął, siostra nie może się z nim skontaktować. Odwiedza najstarszą siostrę. Ewelina czuje pewną awersję w stosunku do Marianny:
„Prawda była taka, że Ewelina kochała swoją starszą siostrę, ale jej nie lubiła. Uważała ją za nudziarę, sztywniarę, porządnisię i w ogóle wszystko, co najgorsze. Być może wynikało to ze znacznej różnicy wieku”.
Cóż, nie dziwię się jej. Marianna sprawia wrażenie najmądrzejszej na świecie. Popada w moralizatorskie tony. Jeszcze rozumiałabym to, gdyby jej życie było cudownie ułożone. Tak nie jest. Kobieta się miota, podejmuje mało logiczne decyzje, a przy tym śmie pouczać Ewelinę, która jako jedyna z rodzeństwa ułożyła sobie życie: pracuje w korporacji, nie martwi się o finanse i po prostu czerpie z życia pełną piersią. Jaką rolę do odegrania ma w tej historii rodzeństwo Wernerów? Dlaczego Witchdoctor tak usilnie poszukuje jednej z sióstr? I kto ze starcia z Desmondem Mackiem wyjdzie obronną ręką? O tym dowiecie się, czytając „Ziemię nieświętą” Grzegorza Gajka.
Podsumowanie
Powieść „Ziemia nieświęta” Grzegorza Gajka przeczytałam jednym tchem. To historia, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Autor stworzył niesamowite, pełnokrwiste i wyraziste postaci. Desmond Mack od pierwszych stron mnie intrygował. Niebezpieczny, szarmancki, potrafiący odnaleźć się w każdej sytuacji. Zakładający niezliczoną ilość masek w zależności od okoliczności. Moją ulubioną postacią jest Witchdoctor. Szaman mający kontakt z duchami, przeprowadzający tajemnicze rytuały powinien wywoływać lęk i niepokój. Ja jedynie mu współczułam takiego losu. Grzegorz Gajek ukazał tutaj jak ludzie stereotypowo podchodzą do innych osób. Gdy Michał Rakorzyc dotarł do Warszawy został uznany za menela. Nikt nie zastanowił się nad tym, że jego wygląd nie świadczy o upadku człowieczeństwa, lecz o walce z przeciwnościami losu. Co do Aleksa – sądziłam, że to on będzie głównym bohaterem tej historii. Dopingowałam go i rozumiałam jego działania. Marianna mnie irytowała, a z kolei Ewelina pojawiła się nagle i w zasadzie, moim zdaniem, nie odegrała w tej historii jakiejś nadzwyczajnej roli.
Co do samej fabuły to jest ona spójna. Każda rozmowa, sytuacja i wydarzenie mają wpływ na jej przebieg. Akcja galopuje, a dzięki temu, że rozgrywa się w różnych miejscach, jest tym ciekawsza. Dla mnie za mało było tutaj Warszawy z okresu trwania Powstania Warszawskiego. Liczyłam na retrospekcje związane z tym okresem historycznym. Jednak muszę przyznać, że Autor doskonale wplótł ten wątek w fabułę powieści i dzięki niemu wiele spraw się na końcu wyjaśniło. Powieść polecam wszystkim miłośnikom, grozy, magii i tym którzy lubią niepokojące opowieści, w których nie ma jednego dna, a bohaterowie są uwikłani w sprawy, na które nie mają większego wpływu. To doskonała lektura, która pozostanie z Wami na długo.
Kilka Słów o Książce
Kilka słów o Autorze
Grzegorz Gajek – urodzony 28 lipca 1987 r., pod księżycem dobrej pani Mokoszy. Choć sam mikrej postury, jego zwierzę rodowe to uparty żubr. Z wykształcenia kulturoznawca, z zawodu tłumacz, z zamiłowania koniarz, fajczarz, włóczęga. Autor powieści, opowiadań i słuchowisk. Jego „Malowidło” było nominowane do tytułu książki roku 2016 w kategorii groza przez portal LubimyCzytać. W 2018 r. powieść „Powrót królów” oraz steampunkowe nowele o Peterkinie i Brokku przyniosły mu nominację do Reflektora Nowej Fantastyki. W 2019 r. tęsknota za słonecznymi dniami dzieciństwa i snutymi przy ognisku gawędami skłoniła go do napisania „Białej wieży”, która otwiera młodzieżowy cykl fantasy „Strażnicy Starego Lasu”.
Grzegorz Gajek
Olimpia
Udostępnij