Wizyty w Domu Horroru
Oko w oko z Potępioną... | Recenzja "Potępiona" Bartłomiej Fitas
Moi Drodzy! Dziś traficie do pewnego domu dziecka, w którym doszło do krwawego morderstwa wszystkich zakonnic, a jego wychowankowie zniknęli bez śladu. Dwaj detektywi mają do rozwiązania sprawę, w której pojawiają się tropy niemające racjonalnego uzasadnienia…
Książka dostępna w sklepie domhorroru.pl – allegro.pl oraz w księgarniach internetowych.
Kochani! Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności czytania „Potępionej” Bartłomieja Fitasa, to spieszcie się! Kolejny dodruk został już niemal wyprzedany! Niesamowity debiut, bardzo dobrze przyjęty w świecie literackim!
Recenzja "Potępiona" Bartłomiej Fitas
Powieść „Potępiona” autorstwa Bartłomieja Fitasa bardzo mnie zaintrygowała. Postanowiłam sięgnąć po ten debiut z czystej ciekawości. Historia łączy w sobie elementy kryminału z mrocznym i krwawym horrorem. Pomyślałam: To coś dla mnie i zaczęłam czytać… Powieść wciągnęła mnie już od pierwszych stron i dosłownie ją pochłaniałam. Przeczytałabym całą w jedną noc, ale z czystego rozsądku musiałam przerwać, by przespać choć trzy godziny… Skończyłam ją w zasadzie błyskawicznie. Czyta się lekko i przyjemnie.
Kilka Słów o Powieści
Prezentacja książki
Zwiastun powieści
Kraków. W jednym z prowadzonych przez zakonnice domów dziecka dochodzi do morderstwa opiekunek, a w niewyjaśnionych okolicznościach znikają wszyscy wychowankowie. Z każdym kolejnym krokiem, który zbliża detektywów do wyjaśnienia sprawy, giną kolejne osoby…
Kilka słów o Autorze
Bartłomiej Fitas
Bartłomiej Fitas – (ur. 1994) – pochodzący ze Stalowej Woli pisarz szeroko pojętej grozy, z wykształcenia fotograf.
Zadebiutował w 2018 roku w Magazynie literacko-kryminalnym Pocisk opowiadaniem „Krwawa łza”. Końcem maja 2019 roku nakładem wydawnictwa Dom Horroru ukazała się „Potępiona” – dobrze przyjęta przez recenzentów i czytelników debiutancka powieść będąca połączeniem horroru z kryminałem. W drugiej edycji antologii „Sny umarłych. Rocznik polskiego weird fiction” ukazało się jego opowiadanie zatytułowane „Cela numer siedem”. Publikował również w magazynie Biały Kruk („O tym, co się stało w moim domu”) oraz magazynie Histeria („Lament”).
Nominowany w plebiscycie lubimyczytac.pl „Książka Roku 2019” w kategorii „Horror”.
Z zamiłowania muzyk, nałogowy kolekcjoner książek i ptaszników. Obecnie mieszka w Krakowie.
Jeszcze w 2020 roku, nakładem wydawnictwa Dom Horroru, ukaże się jego druga powieść pod tytułem „Umarli nie wracają”. Na kwiecień przewidziana jest również premiera zbioru opowiadań weird fiction inspirowanego obrazami Zdzisława Beksińskiego. Zbiór zostanie wydany przez Wydawnictwo IX.
Bartłomiej Fitas
Wywiad z bartłomiejem fitasem
Udało nam się porozmawiać z Bartłomiejem Fitasem, którego debiutancka powieść „Potępiona” została bardzo dobrze przyjęta przez Czytelników i Recenzentów.
Jeśli jesteście ciekawi jak rozpoczęła się przygoda Bartłomieja Fitasa z pisaniem, jakie prócz pisania ma pasje i zainteresowania, chcecie się dowiedzieć o jego najbliższych planach, to gorąco zapraszam Was do obejrzenia tego filmu!
Witam Cię bardzo serdecznie, Bartłomieju, i dziękuję, że zgodziłeś się odpowiedzieć na kilka pytań.
Również serdecznie Cię witam, a także wszystkich Czytelników, którzy zechcieli poświęcić kilka-kilkanaście minut na przeczytanie wywiadu.
Wywiad w formie pisanej
Bartłomiej Fitas: Rok 2018 jest rokiem, w którym pojawiła się pierwsza moja publikacja, ale przygoda z pisaniem zaczęła się znacznie wcześniej – gdzieś w wieku 12 lat. Czytałem wtedy dużo fantasy – „Harry’ego Pottera”, „Władcę Pierścieni”, nawet po kilka razy. W tamtych latach czytałem fantasy wręcz na kilogramy.
W pewnym momencie pojawił się impuls, który nakazał mi podjęcie samodzielnej próby napisania czegoś takiego. Byłem po prostu ciekaw, czy też bym się sprawdził, czy też potrafiłbym stworzyć taki ciekawy, rozbudowany świat. Tak to się w zasadzie zaczęło.
Pisałem fantasy. Jedne pomysły były fajne i ciekawe, inne nie, ale nie poddawałem się.
W pewnym momencie fantasy odeszło ode mnie. Zacząłem czytać zupełnie inną literaturę – wtedy pojawił się Stephen King, Graham Masterton, czy Jo Nesbo. Pojawiły się wtedy pierwsze próby pisania horroru, lecz były one dość płytkie i nijakie. Mam wrażenie, że wiek 15 lat jest zbyt wczesny, żeby pisać o takich rzeczach. Czułem się z tym nieswojo, niezręcznie.
Po jakimś czasie pojawiło się u mnie zafascynowanie kryminałem. Czytałem ich bardzo dużo i zacząłem tworzyć fabuły, w których za każdym razem zapędzałem się w kozi róg. Moja przygoda z kryminałem bardzo szybko się skończyła, a po tym nastąpiła dość długa przerwa.
W wieku 18-19 lat wróciłem do pisania. Były to głównie krótkie formy, opowiadania grozy. Niestety ten etap bardzo szybko przeminął. Zacząłem pracować, miałem znacznie mniej czasu na pisanie i stan ten utrzymywał się przez około rok.
W pewnym momencie w mojej głowie pojawił się pomysł na napisanie Science Fiction z elementami grozy. Powstała wtedy moja pierwsza książka – miała około 500 stron i była zlepkiem różnych pomysłów, które nie do końca ze sobą współgrały. Na początku byłem bardzo podekscytowany faktem, że wreszcie udało mi się napisać książkę. Gdy jednak emocje ostygły, mój zapał już nie był taki jak na początku – widziałem sporo niespójności, błędów, braku sensu. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że napisałem ten tekst i nie uważam go za stratę czasu. Każdy autor ma jakieś teksty w szufladzie. W ten sposób kształtujemy swój warsztat, zbieramy pomysły i cały czas się szkolimy. Czasami warto napisać coś, co nie nadaje się do wydania, po czym wyciągnąć z tego wnioski.
Wróciłem do opowiadań z zamysłem napisania zbioru. Teksty jednak okazały się tak zróżnicowane tematycznie, że ciężko by było sklecić z nich spójną całość.
Kolejny pomysł stanowiło połączenie gore z science fiction. Wtedy jednak uznałem, że ani horror ekstremalny, ani Sci-Fi nie są moimi gatunkami.
„Potępiona” powstała poniekąd za sprawą mojej dziewczyny, Oli. To ona namówiła mnie, żebym wrócił do pisania, gdy już całkowicie zwątpiłem w siebie. W końcu ileż można szukać? Przez kilka ładnych lat próbowałem znaleźć coś, co pisałoby mi się ze swobodą i nic! Na szczęście posłuchałem jej, wybrałem motywy, które zawsze mnie fascynowały i zacząłem pisać.
Bartłomiej Fitas: Fotografia to również dziedzina sztuki, którą poniekąd można porównać do malarstwa, bądź rysunku. Zawsze ciągnęło mnie do sztuki, więc w pewnym momencie swojego życia postanowiłem spróbować fotografii. Po części była to samodzielna decyzja, lecz miał na mnie również wpływ kolega, który zajmuje się fotografią i po prostu mnie tym zaraził. Zapisałem się na kurs fotografowania i wpadłem bez reszty.
Fotografuję głównie przyrodę: krajobrazy, zwierzęta, zdjęcia makro. Nie przepadam z kolei za portretami, ogólnie fotografowaniem ludzi. Mam wrażenie, że portret wygląda u mnie jak zwykłe zdjęcie do dowodu, lecz tak to ze sztuką bywa. Jeden rysownik narysuje znakomity portret, lecz nie poradzi sobie z krajobrazem.
Moje życie zawodowe jest dalekie od fotografii, choć swego czasu pracowałem za kamerą – dość zbliżona profesja, lecz mająca sporo różnic. Praca fotografa dość często skupia się na fotografowaniu ludzi, a tego nie chciałbym robić.
Bartłomiej Fitas: Od najmłodszych lat lubię ciężką muzykę i to już chyba zostanie ze mną do końca życia. Moja przygoda z gitarą basową zaczęła się w momencie, kiedy po raz pierwszy usłyszałem grę Cliffa Burtona – niestety już nieżyjącego, nieodżałowanego basisty Metalliki. To jak ten gość grał i jakim był człowiekiem, sprawiło, że stał się dla mnie autorytetem i ów stan utrzymuje się do dziś. Udało mi się kupić jakiś archaiczny bas, a granie na nim sprawiało mi tyle frajdy, że przez dość długi czas nie mogłem myśleć o niczym innym. Gram na basie od ponad 12 lat, raz częściej, raz rzadziej, ale jest to mój wiodący instrument i zawsze znajdę dla niego trochę czasu.
Bartłomiej Fitas: Oczywiście, jest tych instrumentów nawet całkiem sporo!
Mając jakieś dziewięć lat, zacząłem grać na gitarze. Później pojawił się bas, a w końcu… skrzypce, z powodu których poszedłem do szkoły muzycznej. Tam miałem również nieprzyjemny epizod z pianinem – było ono instrumentem obowiązkowym, na którym MUSIAŁEM grać. Nie cierpiałem lekcji gry na pianinie i szło mi okropnie – potrafiłem symulować kontuzję nadgarstka, żeby mieć dobrą wymówkę do nieprzychodzenia na lekcje przez tydzień lub dwa. Koszmar…
Swego czasu, grając w różnych zespołach, trochę podszkoliłem się w grze na perkusji. Nie nazwę siebie perkusistą, ale kilka podstawowych bić jestem w stanie zagrać.
Bartłomiej Fitas: Zdecydowanie najbliższy memu sercu jest szeroko pojęty horror. Głównie ghost story, ale również weird fiction, niekiedy czytam także horror ekstremalny – to właśnie te książki stanowią lwią część mojej kolekcji, lecz nie brakuje tu również fantasy, kryminału czy sensacji. Posiadam również trochę literatury klasycznej.
Dlaczego akurat uwziąłem się na horror? To dość ciekawe i złożone pytanie. Przede wszystkim ludzie lubią mocne wrażenia – nie uogólniam tutaj Czytelników, ponieważ każdy ma swój gust, swoich ulubionych autorów czy gatunki. U mnie padło akurat na horror, ponieważ lubię strach, skrajne emocje, coś, co jest niewyjaśnione.
Odkąd pamiętam, starałem się być, poza tym, co modne i popularne. Większość ludzi słuchała hip-hopu, podczas, gdy ja słuchałem metalu. Z książkami mam podobnie. W Polsce na topie jest głównie kryminał i sensacja – tacy autorzy są u nas rozchwytywani i stanowią czołówkę list bestsellerów. Ja jednak jestem obok, wolę horror, który pisany jest z pasją i zapada w pamięć.
Bartłomiej Fitas: Ludzie mają psy, koty, czasami jedno i drugie. Ja mam za to ptaszniki, trzy szczury, dwa wielkie afrykańskie ślimaki, a także skorpiona i gekony.
Dlaczego akurat ptaszniki? Stworzenia te są dość łatwe w hodowli, aczkolwiek trzeba najpierw sporo o nich poczytać. Zapewnienie im odpowiednich warunków nie wymaga bardzo dużych nakładów czasu i pieniędzy, nie trzeba wychodzić z nimi na spacer (na szczęście dla tych, którzy mają arachnofobię). Poza tym te stworzenia mnie fascynują. Lubię obserwować ich zachowania, a prace hodowlane pomagają mi się odprężyć. Myślę, że hodowla egzotycznych zwierząt jest tą pasją, która pozostanie ze mną na długie lata, a może nawet na całe życie.
Bartłomiej Fitas: Pomysł na powieść pojawił się sam i cały proces pisania przebiegał „po swojemu”. Wybrałem motywy, które najbardziej mi się podobają – sierociniec, siostry zakonne z mrocznymi tajemnicami, dzieci, które wcale nie są niewinne i bezbronne. Tworząc „Potępioną” starałem się napisać coś, co sam chętnie bym przeczytał. Pomimo tego, że wykorzystane przeze mnie motywy są dość popularne zarówno w kinie, jak i literaturze grozy, uważam, że da się z nich jeszcze coś wycisnąć. Wątek kryminalny pojawił się sam. Jak już wcześniej wspominałem, w przeszłości próbowałem kryminału i naturalnym biegiem spraw, nie mogło go zabraknąć w debiutanckiej powieści.
„Potępiona” jest powieścią eksperymentalną i tym bardziej cieszę się, że Wydawnictwo Dom Horroru doceniło ją i pozwoliło wyjść na światło dzienne. Tym bardziej cieszy fakt ciepłego przyjęcia.
Bartłomiej Fitas: Siostra Ezechiela jest z pozoru złą postacią, lecz ma to w sobie drugie dno. Nie chcę jednak o tym mówić, ponieważ mogą to czytać osoby, które jeszcze nie czytały „Potępionej”, a zagłębianie się w ten temat mogłoby zdradzić zbyt wiele z fabuły.
Siostra Ezechiela jest po części postacią autentyczną, choć nie należy tego rozumieć dosłownie.
Swego czasu byłem lektorem w kościele. Dla niektórych może się to wydawać dość dziwne – sam fakt pisania horrorów, a do tego ciężka muzyka, tatuaże, tunele i tak dalej.
W parafii, w której służyłem, była siostra, wobec której respekt czuli nawet księża. Trzymała wszystko w ryzach i nie znosiła sprzeciwu. Lektorzy i ministranci mieli u niej szczególnie przechlapane – wszystko MUSIAŁO chodzić jak w zegarku. Właśnie ta osoba stanowi pierwowzór książkowej siostry Ezechieli, która jest jej skrajnie ekstremalną wersją. Można powiedzieć, że jest w jakiś sposób postacią autentyczną.
Bartłomiej Fitas: Ćmy generalnie mają dość mroczną symbolikę, kiedyś kojarzone były ze śmiercią i nieszczęściem. Pomimo tego, że nie pełnią w książce kluczowej roli, to są one dość istotnym elementem, który składa się na cały klimat „Potępionej”. Poza tym lubię ćmy jako owady – podobają mi się, jeśli chodzi o ich wygląd. Autorzy zazwyczaj w jakiś sposób uzewnętrzniają się w pisanych przez siebie tekstach. Z tego też powodu w „Potępionej” nie mogło zabraknąć ciem.
Bartłomiej Fitas: Myślę, że zdecydowana większość Autorów po napisaniu i wydaniu książki, jest ciekawa zdania Czytelników oraz recenzentów. Ja nie stanowię tutaj wyjątku i bardzo się cieszę z faktu, iż mój pełnowymiarowy debiut został tak dobrze przyjęty. To jest naprawdę mocny, motywacyjny kopniak.
Odnośnie plebiscytu lubimyczytac.pl… WOW! Do dziś jestem w ogromnym szoku, choć od momentu, w którym dowiedziałem się o nominacji, minął ponad tydzień. To bardzo duży plebiscyt, w którym udział bierze wielu Autorów zarówno z Polski jak i z innych krajów. Znalezienie się wśród grona tych Autorów, jest dla mnie ogromnym zaszczytem.
Szczerze mówiąc, nawet nie śniłem o tym, że znajdę się w tym plebiscycie, a na pewno nie po napisaniu pierwszej powieści. W 2019 roku na świat wyszło wiele mocnych tytułów i nie przypuszczałbym, że „Potępiona” znajdzie się wśród nich. To bardzo motywuje do jeszcze cięższej pracy!
Bartłomiej Fitas: Każdy Autor musi się liczyć z tym, że Czytelnicy mają różne upodobania i zdania na temat książki, mogą przechodzić ze skrajności w skrajność. Komuś może nie spodobać się język, fabuła, ktoś inny może zgrywać krytyka, któremu nigdy nic się nie podoba – ludzie są różni. Konstruktywna krytyka jest dla mnie na wagę złota. Jeżeli ktoś mi coś wytyka i daje przy tym uzasadnienie, to mam ochotę poklepać go po plecach i podziękować.
Krytyka w najmniejszym stopniu nie powinna podcinać skrzydeł. Ja traktuję ją jako bodziec motywujący, lecz jak już wspomniałem, trzeba rozróżnić krytykę konstruktywną od bezpodstawnej.
Bartłomiej Fitas: Zbiór opowiadań „Osobliwość” powstał poniekąd dzięki magazynowi „Histeria”, który swego czasu ogłosił konkurs na opowiadanie z motywem któregoś obrazu tego Artysty. Napisałem jedno opowiadanie, po czym stwierdziłem, że nie poprzestanę na tym. Zacząłem przeglądać obrazy, a w mojej głowie pojawiały się kolejne pomysły. W ten sposób powstał cały zbiór, na który składa się dziewięć tekstów z gatunku weird fiction. Obok ghost story, weird jest drugim gatunkiem, w którym piszę i wydaję. Zbiór zostanie wydany przez Wydawnictwo IX, więc jest tu pewna spójność. Prawdopodobnie teksty ujrzą światło dzienne w kwietniu.
Dlaczego Zdzisław Beksiński? Jego prace są przerażające – na płótnie widać niekiedy szaleństwo, coś tajemniczego, dziwnego, niewyjaśnionego. Bardzo sobie cenię prace tego Artysty i gdy mam przyjemność być na jakiejś wystawie, to w jeden obraz potrafię się bardzo długo wpatrywać, za każdym razem dostrzegając kolejne elementy, które wcześniej mi umknęły. To współczesny geniusz malarstwa.
Bartłomiej Fitas: Zauważyłem, że jak zaczynam mówić o tym, co piszę, to w pewnym momencie zdradzam zbyt wiele. Nie chcę „spoilerować”, więc powiem niewiele.
„Umarli nie wracają” to opowieść stanowiąca połączenie ghost story z ekstremalnymi, stonowanymi elementami. Podobnie, jak w „Potępionej” fabuła jest wielowątkowa, aczkolwiek nie ma skakania w chronologii wydarzeń. Wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym, choć jest tu płaszczyzna świata realnego, jak i nadprzyrodzonego.
Na chwilę obecną powiem tylko tyle. Resztę pozostawiam w osnowie tajemnicy. Mam nadzieję, że „Umarli nie wracają” również przypadnie do gustu Czytelnikom oraz Recenzentom.
Bartłomiej Fitas: O przyszłości dość ciężko mi mówić. Nigdy nie wiemy, co będzie jutro, pojutrze, za rok, dwa, czy dekadę.
Na pewno będę chciał dalej pisać i wydawać. Mam kilka pomysłów na książki, lecz najbliższe miesiące będą dla mnie nawałem pracy związanej z korektami. Po otrzymaniu tekstów z korekty, będę musiał przez wszystko przejść jeszcze raz. Coś dodać, coś odjąć, doszlifować.
Po tym planuję skupić się na powieści, na której przez ostatnie tygodnie nie mogę się w pełni skupić. Niebawem rozpocznie się również sezon konwentów. Nie mogę tutaj zbyt wiele powiedzieć, nie chcę zbyt bardzo wybiegać w przyszłość, aczkolwiek planuję pojawić się na kilku wydarzeniach.
Serdecznie dziękuję Ci za tak wyczerpujące odpowiedzi. Mam nadzieję, że w przyszłości również będziemy mieli możliwość przeprowadzenia z Tobą wywiadu.
Was Kochani zapraszam do zapoznania się z moją recenzją oraz do obejrzenia trailera „Potępionej” – linki znajdziecie pod tym, filmem. Jeśli czytaliście powieść Bartłomieja Fitasa, to zachęcam Was do głosowania na portalu lubimyczytac.pl Jeśli nie mieliście jeszcze okazji sięgnąć po „Potępioną,” to spieszcie się! Kolejny dodruk błyskawicznie się sprzedaje!
Dziękuję Wam serdecznie i do zobaczenia!
Dziękuję za przyjemną rozmowę, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie sposobność do kolejnej.
Chciałbym pozdrowić wszystkich Czytelników, ponieważ to właśnie dzięki Wam, „Potępiona” nie usunęła się w cień.
Do zobaczenia w przyszłości!
Olimpia
Udostępnij