#71 Recenzja "Dom mordu"
"Dom mordu" Guy N. Smith
Recenzja
Wstęp
„Dom mordu” Guy’a Newmana Smitha to zbiór najlepszych opowiadań legendy pulpowego horroru. Znajdziemy tutaj często pojawiające się motywy w twórczości Autora: czarownice, żywe trupy, nawiedzone domostwa, duchy. Jak to się wszystko zaczęło? Guy N. Smith urodził się w 1939 roku, pracował jako urzędnik bankowy i to właśnie wtedy zaczął pisać pierwsze opowiadania. W czasie długich podróży w furgonie z gotówką tworzył pierwsze historie: sensacyjne, przygodowe, fantastyczne, a nawet erotyczne. Później przyszedł czas na bardziej mroczne opowiadania.
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku były „złotą erą” w dziejach horroru. Pisarze tworzyli dzieła przyciągające uwagę, mające na celu straszenie, ale także przynoszenie rozrywki. Jednym z mistrzów pulpowego horroru z tamtego okresu jest właśnie Guy N. Smith. Na Zachodzie dużą popularnością cieszyła się jego seria animal horrorów o krabach – mutantach. Jednak to w Polsce jego powieści odniosły ogromny sukces. Do naszego kraju fala literatury grozy dotarła stosunkowo późno. Dopiero wraz z zakończeniem komunizmu i opuszczeniem żelaznej kurtyny, nasz kraj otworzył się na nowości wydawnicze z Zachodu. Jednym z najbardziej poczytnych autorów tamtego okresu był właśnie Guy N. Smith. Do 1994 roku wydano na polskim rynku wydawniczym ponad trzydzieści pięć powieści tego Autora. Do dziś pamiętam (nawet kilka posiadam) te kieszonkowe wydania w miękkich okładkach. Jedynym ich minusem było to, że czasem w trakcie czytania strony zostawały mi w rękach.
Jednak po 1994 roku horrory na lata zostały zapomniane. Aż do teraz. Od pewnego czasu pojawiają się wznowienia dzieł powstających w tamtym okresie. Mam nadzieję, że Wydawnictwo Dom Horroru przypomni nam nie tylko o twórczości Guy’a N. Smitha!
Opowiadania
„Dom mordu” Guy’a N. Smitha po części przypomniał mi o dłuższych formach tego Autora. To zbiór ukazujący wszystko to, co w jego twórczości jest najlepsze. Znajdziecie tutaj historię pewnej staruszki, która przeraża mieszkańców wioski („Piekielnica”), poznacie knowania wiedźmy Olgi w opowiadaniu „Warszawska wiedźma,” którą będzie próbował powstrzymać Mark Sabat, detektyw – erotoman, znany Czytelnikom z cyklu „Sabat.” Zetkniecie się z animal horrorem w opowiadaniach „Skrzydlate zło” i „Mieszkańcy mroku” a także przeczytacie o tym, do czego może doprowadzić hipnoza („Kat”). Mnie najbardziej z całego zbioru podobały się trzy opowiadania: tytułowy „Dom mordu”, „To” oraz „Wyspa żywych trupów”
Dom mordu
Pewien podróżnik, Levitt i ojciec Klein wyruszają na poszukiwania zaginionego chłopca. Trafiają do pewnego opuszczonego domu:
„Był to przeklęty dom, gdzie umarli żyli, a policja bała się wchodzić.”
Czy uda im się odnaleźć zaginione dziecko? Z czym zetkną się w murach tego omijanego szerokim łukiem przez okolicznych mieszkańców, domostwa? Dlaczego akurat to opowiadanie tak przypadło mnie do gustu? Otóż lubię mroczne historie z udziałem dzieci. Małe dzieci zawsze sprawiają wrażenie niewinnych i bezbronnych. Wszyscy chcą je chronić. A co, jeśli te czyste duszyczki, nie są wcale takie kryształowe? Najbardziej chyba utkwił mi w pamięci chłopiec z ekranizacji filmu „Omen.” Tam nie potrzebne były żadne przerażające efekty. Sam wzrok Damiena i muzyka, sprawiały, że włos się jeżył na głowie. Również w horrorze „Obecność” klaszczące dzieci przyprawiały mnie o dreszcz. Szkoda tylko, że opowiadanie „Dom mordu” było tak krótkie. Chętnie poczytałabym więcej o tym, co kryje się w murach tego nawiedzonego domu.
To
Monty jest posiadaczem dwóch lalek: Puncha i Judy. Dzięki nim wystawia teatrzyk i w ten sposób zarabia na życie. Pewnego dnia odkrywa coś niepokojącego. Widzi, że lalki są dziwne… Wkrótce dociera do niego, że jakimś cudem Punch zaczyna przejmować nad nim kontrolę:
„A teraz role się odwróciły. Monty był lalką, Punch jej animatorem, wcielającym swoje zamiary w życie...”
Punch niestety nie jest lalką o dobrych zamiarach. Nakłania Monty’ego do niecnych i przerażających czynów. Czy człowiek pokona zło czające się w marionetce? Przeczytajcie! Mnie to opowiadanie przeraziło. Nie chciałabym, żeby jakaś zabawka uzyskała nade mną kontrolę. Ogólnie od najmłodszych lat odczuwam atawistyczny lęk przed lalkami, głównie przed pacynkami i słodkimi bobasami. Nie znosiłam jako dziecko lalek i to mi zostało do teraz. Każda powieść, każda ekranizacja z udziałem lalek mnie przeraża.
Wyspa żywych trupów
To opowiadanie bardzo mnie się podobało, gdyż zawiera w sobie elementy wierzeń voodoo. Pewien Holender, John Van Dee przybywa na Haiti, by odziedziczyć po wujku plantację tytoniu. Nowy właściciel zupełnie nie zna zwyczajów i natury pracujących tam ludzi. Popada w konflikt z bokorem. Od tego momentu uczestniczy w dziwnych i przerażających wydarzeniach. Gdy idzie na komisariat, by opowiedzieć o tym, co dzieje się na jego plantacji, komisarz stwierdza, że do pewnych rzeczy musi się on przyzwyczaić:
„Nic nie jest niemożliwe na Haiti”
Czy nowy właściciel plantacji zaakceptuje to, co się dzieje na jego ziemi? Jaki będzie efekt konfliktu z czarownikiem wyznawców voodoo? Przeczytajcie!
Wierzenia voodoo od dawna mnie przyciągają i działają na moją wyobraźnię. Może dlatego, że jest to tak dla mnie odległe i nieznane. Pojawiło się wiele ekranizacji, głównie dotyczyły zombie oraz sławnej laleczki voodoo. O tych wierzeniach pisał również Graham Masterton. Bardzo lubię historie o wierzeniach i religiach, zwłaszcza tych odległych, zapomnianych, bądź zakazanych.
Podsumowanie
Zbiór opowiadań „Dom mordu” autorstwa Guy’a N. Smitha stanowił dla mnie przypomnienie twórczości tego autora. Horrory, a zwłaszcza te pulpowe traktuję jako doskonałą wieczorną rozrywkę. Lubię czasem się bać, poczuć dreszczyk na plecach i przeczytać historię o niepokojącym zakończeniu. Zdecydowanie jednak wolę dłuższe formy. Po przeczytaniu tych opowiadań czuję wielki niedosyt. Niektóre kończyły się zbyt szybko, a ja chętnie czytałabym pewne historie dalej.
Pamiętać należy, że pulp horror ma być interesujący i jak sam Guy twierdzi, ma służyć rozrywce. Nie ma w tych historiach rozbudowanych fabuł i wielowymiarowych bohaterów. Jest mocne wejście, rozwinięcie i koniec. Nic więcej. W końcu to horror, a nie dysputa filozoficzna, czy powieść historyczna. Nie widzę sensu rozpisywania się na temat danych postaci, skoro kilka stron dalej giną. Fabuła też nie może być rozbudowana, w końcu chodzi o krótką i pełną akcji formę. Opowiadania polecam szczególnie tym, którzy z twórczością Guy’a N. Smitha jeszcze się nie zaznajomili. Znajdziecie tutaj wszystko to, co najlepsze w twórczości tego autora i po lekturze opowiadań „Dom mordu” zechcecie sięgnąć po dłuższe jego powieści.
Z kolei fanów Guy’a N. Smitha z pewnością cieszy fakt, że są wydawnictwa, które przypominają o twórcach pulp horroru, którzy przez lata byli zapomniani. To doskonała okazja, by przypomnieć sobie historie czytane lata temu!
Olimpia
Udostępnij